top of page
knzouam

Niekompetencja, stygmatyzacja i niezrozumienie — wyzwania dla ośrodków leczenia ED

Od kilku lat powraca dyskusja dotycząca sytuacji zdrowia psychicznego w Polsce — niewydolnego systemu ochrony zdrowia, braku odpowiednich regulacji prawnych, utrudniona ścieżka kariery dla absolwentów psychologii. To jest problem, który wymaga od potencjalnych pacjentów weryfikacji placówek czy specjalistów, do których mogą się udać. Jak powinno wyglądać leczenie osób z zaburzeniami odżywiania? Jakie stoją wyzwania przed budowaniem świadomości w tym zakresie? Na co powinni uważać pacjenci objęci opieką? Na te i inne pytania odpowiada Milena Kudlewska z Ogólnopolskiego Centrum Zaburzeń Odżywiania, która postara się przedstawić ośrodek od drugiej strony i przybliżyć problematykę różnych obszarów działalności.


Mateusz Klakus: Skąd w ogóle się wzięło OCZO?


Milena Kudlewska: OCZO powstało najpierw jako projekt, który od samego początku miał oferować kompleksową - interdyscyplinarną pomoc pacjentom chorującym na zaburzenia odżywiania. Szacujemy, że to już 10 lat, kiedy Magda zaczęła realizację tej idei. Zaczęła działać w tym kierunku, gromadząc wokół siebie specjalistów, którzy razem będą pracować z pacjentami. Początki były, jak to początki, trudne, rozbieg trochę trwał do momentu, w którym pojawił się już zespół specjalistów. Pomimo lat, do dzisiaj niewiele się zmieniło w tym zakresie. Na szczęście idziemy w dobrą stronę i pojawia się więcej miejsc takich jak nasze. I my otwieramy kolejne placówki w różnych miastach.


Wspominałaś o kompleksowym ośrodku. Na swojej stronie informujecie, że zajmujecie się problemami systemowo i kompleksowo. Co to właściwie oznacza?


To co jest dla nas ważne, to właśnie ta ścieżka pacjenta, który przychodzi do OCZO. W pierwszym etapie spotyka się on ze specjalistą, który stawia diagnozę, pokazuje możliwości oraz sugeruje mu dalsze kroki w leczeniu. U nas w ośrodku istnieje możliwość tylko leczenia ambulatoryjnego. Zdarza się, że rekomendowana ścieżka leczenia powinna zacząć się w szpitalu. W takim przypadku, pacjent kierowany do lekarza psychiatry, który określa czy pacjent wymaga leczenia na oddziale, czy może korzystać ze wsparcia ambulatoryjnego u nas, w Centrum. Wtedy ma możliwość uzyskania pomocy ze strony psychiatry, psychoterapeutów z różnych nurtów, pracujących indywidualnie lub prowadzących terapię rodzinną. Jest wsparcie dietetyka oraz trenera ruchu, uczącego pacjentek na nowo takiego pozytywnego podejścia do aktywności fizycznej i ciała.


Czyli to wieloaspektowe podejście do problemu to takie zapewnienie komfortu pełnej opieki?


Komfort pełnej opieki zaczyna się u nas już na pierwszej konsultacji, tej diagnozującej. Informacja z tego spotkania jest przekazywana innym specjalistom, którzy później pracują z pacjentem. Zapewniamy pacjentowi komfort. Nie musi ponownie i od początku opowiadać swojej historii. Oczywiście, że gdy pacjent później spotyka się z innymi specjalistami to również jest prowadzony wywiad, natomiast jest to wywiad poszerzony, dostosowany do danej profesji. To, co jest istotne, to również współpraca między specjalistami, szczególnie w analizie danych czy planowaniu dalszej interwencji.



Czy pandemia, ten wymóg pracy zdalnej, jakoś zmieniła podejście albo sposób waszej pracy?


Pracujemy zdalnie. Wcześniej były to głównie konsultacje na miejscu, w centrum. Teraz jest spora część pacjentów, którzy chcą wrócić do spotkań w gabinecie, ale wielu nadal pracuje online. To, co też się zmieniło, to fakt, że mamy znacznie więcej pacjentów — pandemia sprzyja nawrotom różnych zaburzeń czy problemów przez izolację, brak relacji. To jest taki element, który mocno obciąża naszych pacjentów.


Jak już mówimy o waszych pacjentach, na waszej stronie można spotkać informacje, że zaburzenia odżywiania spotykają zarówno nastolatki, jak i osoby dorosłe. Nie ma tutaj zasady. Jaki jest typowy pacjent z zaburzeniami odżywiania?


Wśród naszych pacjentów jest przekrój wszystkich osób. Oczywiście, są nastolatki i niestety, coraz młodsze przypadki — już nawet od 12 roku życia. Zaburzenia odżywiania mogą dotknąć każdego, tak jak wspomniałeś, nie ma tutaj żadnej zasady czy typu.


Wspominałaś o tym, że w trakcie pandemii jest coraz więcej pacjentów, że początki OCZO były trudne… myślisz, że teraz jest większa świadomość ludzi na temat zaburzeń odżywiania?


Poniekąd tak, ta świadomość zaczęła rosnąć — rzeczywiście mówi się o tym trochę więcej, jacyś zasięgowi youtuberzy się za ten temat zabrali, co mogło przyczynić się do większej świadomości nastolatków. Ja na przykład prowadzę jutro warsztaty dla poznańskich licealistów. Przed warsztatami przeprowadziliśmy ankietę, aby wiedzieć, o czym oni by chcieli usłyszeć. W przeważającej większości odpowiadali coś w stylu „powiedzcie nam o zaburzeniach odżywiania” albo nawet prośby wprost: „powiedzcie tym dziewczynom, że jak nie będą jadły, to to nie jest dobra droga”. Wydaję mi się, że jest tak około 20% niepokojących odpowiedzi, które wskazują, że temat jest mocno potrzebny. Jest dużo informacji, ale i jeszcze więcej dezinformacji. Na różnych grupach społecznościowych można spotkać posty, informacje, że nastolatki korzystają z jakiś technik/metod, które są dostępne w Internecie, a niestety nie do końca pomagają w ich konkretnej sytuacji czy nawet ją pogarszają. Mam takie poczucie, że im więcej mówimy to niestety równocześnie pojawia się więcej wątpliwej jakości porad i osób w potrzebie jest jeszcze więcej. Siedzimy w zespole i rozmawiamy, że za rok, po pandemii, nie będziemy mieli gdzie ręce włożyć. Być może niekoniecznie przez zaburzenia odżywiania, ale takie problemy jak chociażby emocjonalne jedzenie, które również wymagają wsparcia i pomocy.


Właśnie, w social mediach można dostrzec duży ruch w kierunku zwiększania oraz budowania rzetelnej świadomości na temat zaburzeń odżywiania, nawet w inicjatywach od samych pacjentów. Na Twitterze, Instagramie czy TikToku często można spotkać się z osobami, które starają się chwalić w swoich postępach leczeniu, co czasami spotyka się ze stygmatyzacją ze strony osób, które nie rozumieją tego zjawiska.


Czasem zaglądam na takie profile na Instagramie osób, które w czasie leczenia lub jako dodatkową motywację do wyjścia z choroby, postanowiły dokumentować swoje postępy. Niestety przy braku odpowiednich zabezpieczeń trafiają tam osoby, które bezmyślnie komentują w stylu: „wyglądasz jak anorektyczka”. To jest pytanie — czy coś takiego zbuduje tę osobę? Czy może jest potrzeba edukacji, jak zabezpieczyć takie konta, aby ta sieć wsparcia była realna? Wspomniałam wcześniej o grupie na Facebooku dla osób chorujących na zaburzenia odżywiania. Jest administrowana przez osobę pracującą z pacjentami, która mocno pilnuje postów oraz przestrzegania zasad. Oczywiście, jeśli ktoś choruje lub ma jakąś trudność to nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak taka osoba odczyta, zinterpretuje taką treść. Myślę, że można tutaj znaleźć różne pozytywy takiego wykorzystania social mediów, ale i zagrożenia.


To budowanie świadomości jest istotne w działalności OCZO, z tego, co rozumiem na waszej stronie. Współpracujecie z różnymi ośrodkami, samorządami, szkołami czy nawet tworząc podstronę dla pacjenta. Jakie to jest wyzwanie?


Ja teraz pracuję, przede wszystkim, ze specjalistami i już sam kontakt z nimi, z osobami, które są świadome, mają wiedzę i doświadczenie - bywa skomplikowany. Mocno dbam by stworzyć komunikat konkretny, który nie będzie w żaden sposób nadinterpretowany. Zadbanie o wszystkie aspekty w danym temacie nastręcza nam dużo problemów. A jak pomyślę o perspektywie pacjenta to jeszcze bardziej. To jest temat tak złożony, co widać po systemie leczenia w naszym ośrodku, a mamy napisać jeden post o jednym, konkretnym zagadnieniu z jednej perspektywy? Do tego obawy, czy to nie jest napisane zbyt naukowym językiem. Ciągle pracujemy nad tym, jak ten komunikat stworzyć. Ale to praca pełna satysfakcji, szczególnie, gdy nasz blog jest polecany przez innych specjalistów i spostrzegany jako bezpieczne miejsce dla pacjentów.


Na pewno Internet pomaga w promowaniu rzetelnych informacji, wspominałaś też o warsztatach dla licealistów, którzy chcą słyszeć więcej na temat zaburzeń odżywiania, a jak taka współpraca wygląda z innymi podmiotami?


Pamiętam taką sytuację, jakoś sprzed 5 lat, gdy mnóstwo gazet pisało do nas z prośbą o wypowiedź, wywiad, no i… nikt nie chciał merytoryki. Ludzie oczekiwali smutnych historii, z wesołym zakończeniem, najlepiej z intymnymi szczegółami. Wystarczy zobaczyć, jak specjalista, chociażby dietetyk, zaproszony do śniadaniówki, wypowiada się merytorycznie, a pytania od prowadzących czasem wcale nie nawiązują do tematu. To jest dla nas duże wyzwanie, gdy jesteśmy proszeni o taki wywiad czy nakręcenie filmu i czasem to odpuszczamy, bo właśnie ludzie chcą szoku, a nie merytoryki.


Media, szczególnie te masowe, rządzą się swoimi zasadami i budowaniem komunikatów opartych na sensacji czy emocjach. To chyba nie sprzyja w budowaniu świadomości czy wizerunku osób z zaburzeniami odżywiania?


Totalnie, nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, do jakiego momentu osoba obejrzy ten materiał i być może zatrzyma się na samym początku, tym najbardziej emocjonalnym i nigdy nie dowie się o zakończeniu takiej historii czy najważniejszym, merytorycznym przekazie. Dzisiaj w social mediach można spotkać się też ze specjalistami, którzy pokonali zaburzenia odżywiania i teraz pomagają innym, ale myślę sobie, że nawet wśród psycholog czy dietetyków znajdziemy osoby, które nie mają świadomości, doświadczeń czy rozumienia dla zaburzeń odżywiania.


Poszukujemy wsparcia wśród osób podobnych do nas, ale w trakcie leczenia potrzebujemy też akceptacji, szczególnie ze strony bliskich czy rodziny. Jak wygląda praca nad psychoedukacją rodziny, w której członek choruje na ED?


Ja zawsze sobie przypominam kilka telefonów, które w ostatnim czasie odebrałam od rodzica, który natrafił na nasz stronę i chciałby zapisać dziecko do specjalisty. To, co słychać w głosie tego rodzica, to że czuje się winny, a jak czujemy się winni to boimy się oceny innych, więc nie chcemy współpracować. Ten lęk nas blokuje, obawiamy się możliwych konsekwencji, bo mamy jakieś wyobrażenie o specjalistach, pewnie wielokrotnie niezgodne z prawdą, boimy się osądzania. Gdy prowadzę jakieś live’y to właśnie rozmowy o rodzicach są najbardziej pożądanymi dyskusjami. Specjaliści mocno zastanawiają się: „jak ich wspierać?" Ta współpraca z rodzicem jest rzeczywiście ważna. Problem jest w tym, że często myślą, że to dziecko jest chore i że tylko ono powinno się leczyć. A zasada jest taka: im młodsze dziecko — tym bardziej ta obecność rodzica w terapii jest istotna.


W środowisku psychologów, ale i też m.in. dietetyków, jest dużo dyskusji na temat ustawy o zawodzie, kwestii etycznych czy kwalifikacji. Brakuje specjalistów, szczególnie w jakimś wąskim obszarze. Jak OCZO radzi sobie z tym problemem?


Prawda jest taka, że rzeczywiście, na studiach jest bardzo mało wiedzy specjalistycznej na temat zaburzeń odżywiania. Z tego powodu, stworzyliśmy specjalne studium leczenia zaburzeń odżywiania, w trakcie którego, przez rok, mówimy tylko i wyłącznie na ten temat. Spotkaliśmy się już teraz z tą trudnością, brakiem specjalistów. Cały czas prowadzimy rekrutacje do zespołu i takich osób, które mają doświadczenie jest bardzo niewiele. To jest wyzwanie. Wyzwanie kompetencyjne, ponieważ dojście chociażby do bycia terapeutą jest długie. Kiedy jednak przyjrzymy się możliwym ścieżkom zdobywania wiedzy, tj. np. skończenia szkoły psychoterapii, to nie zawsze wymagane są studia psychologii (tutaj w zależności od nurtu). My opieramy nasze terapie na nurtach, których skuteczność jest najbardziej zweryfikowana. Ale zawód psychologa jest nieuregulowany, tak samo jak u dietetyków. Wiele osób dochodzi do tych zawodów jakimiś kursami, bez studiów i to jest trudne, bo wiadomo, takie osoby mogą pomagać, ale musimy weryfikować ich rzetelność, wiedzę oraz doświadczenie.


Na czym dokładnie polega to studium, o którym wspomniałaś?


To najfajniejszy projekt na świecie. Uwielbiam to, że udało nam się stworzyć takie miejsce, bo nie ma innego takiego w Polsce. To 130 godzin zajęć poświęconych zaburzeniom odżywiania i nie tylko — mówimy również o nadwadze czy otyłości, w kompleksowy sposób. To, co jest dla nas istotne, żeby specjaliści mieli możliwość tworzenia interdyscyplinarnych miejsc leczenia, żeby to było w ogóle możliwe — muszą mieć wiedzę, co jakie kompetencje i możliwości pracy z pacjentem dają inni specjaliści i dlaczego są potrzebni. Na studium zdobywa się wiedzę na temat innych obszarów, psychoterapeuci uczą się o dietetyce czy psychodietetyce. Róbmy swoje, działajmy i pracujmy jak najlepiej.




Z Mileną Kudlewską rozmawiał Mateusz Klakus

179 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


Post: Blog2_Post
bottom of page